piątek, 26 czerwca 2015

Shattered Glass



Tytuł: Shattered Glass
Zespół: B.A.P
Gatunek: AU, fluff
Pairing: banglo~Yongguk X Zelo

~^~^~


~^~^~

Będę wmawiał sobie, że nie widzę.
Będę wierzył, w to, co sobie wmawiam.
Sprawię, że ty uwierzysz w to, co widzę.

~^~^~


Obudził mnie hałas. Zamrugałem zdziwiony, próbując odegnać od siebie ostatnie nuty snu. Spojrzałem na niewielki zegarek stojący na półce obok łóżka. Zmarszczyłem brwi. Dobiegała pierwsza w nocy, a światła we wszystkich pomieszczeniach, oprócz sypialni, emanowały mocnym żarem. 

Próbując zrozumieć, co się dzieje, wyplątałem się z pomiędzy połów grubej kołdry i skierowałem się do niewielkiego korytarzyka.

- Powiedz Himchanowi, że kolejne zlecenie może sobie wsadzić w dupe- usłyszałem zirytowany głos Yongguka, dobiegający zza drzwi. W mig pojąłem znaczenie sytuacji. 

Starając się ignorować rozmowę prowadzoną na zewnątrz, skierowałem się do kuchni i nalałem sobie chłodnego soku. Zanim jednak upiłem chociaż łyk, długo wpatrywałem się w intensywny pomarańcz. Za drzwiami nikogo nie było. Nic nie słyszałem, nie widziałem, o niczym nie wiedziałem. Świat w jakim obracał się Yongguk wogóle nie istniał, a ja nie miałem o nim pojęcia...






- Oj, Gukie. Nie denerwuj się tak- Youngjae zaśmiał się kpiąco i wyciągnął z lekko zniszczonego pudełka pojedyńczego papierosa. Włożył krawędź do ust. Po krótkim pstryknięciu metalu o metal w tytoń uderzyła jarząca się iskra.- Złość piękności szkodzi- nastolatek wypuścił dym z ust.

Yongguk zacisnął szczękę i wzrokiem przesyconym zdenerwowaniem spojrzał na chłodne drewno. Miał nadzieję, że znajdujący się za nim chłopak wciąż spał, nieświadomy ich... dyskusji. Warknął głośno, kiedy Youngjae wyciągnął w jego stronę papierosy. Wyrwał mu paczkę z ręki, cisnął nią o ziemię i zgniótł butem.

- Wynoś się- syknął. Nastolatek znów wypuścił dym z pomiędzy warg i nonszalanckim ruchem rzucił papieros na betonową posadzkę.

- Chciałem tylko przekazać wiadomość- chłopak wzruszył ramionami i powoli zszedł po metalowych schodach.- A, i jeszcze coś- Yongguk spojrzał podejrzliwie na uśmiechniętą sarkastycznie twarz. Youngjae rzucił starszemu spojrzenie przez ramię i znacząco skierował wzrok na przysłonięte od wewnątrz okno.- Lepiej uważaj na tego swojego żelka, bo jeszcze trafi go jakaś zbłąkana kula- zaśmiał się okrutnie.

- Powiedz Himchanowi, że jeśli choć zbliży się do Zelo, osobiście mu to wyperswaduje- wycedził przez zęby mężczyzna, odsłaniając w sugestywnym geście biodro. Na grubym, skórzanym pasie spoczywał w pełni naładowany gnat i niewielki sztylet.

- Przekażę mu- Youngaje pomachał na odchodnym ręką i zniknął na zakręcie, gubiąc się w chaosie nocnego życia...






Yongguk wszedł do mieszkania i zamykając za sobą drzwi, oparł się plecami o zimną powierzchnię. Odetchnął głęboko, próbując opanować wściekłość na Youngjaea, Himchana, ale przedewszystkim na siebie.

Był egoistą, ponieważ wciągnął w swój świat niewinne życie. A wszystko przez nieposłuszne serce, które od dawna spoczywało uśpione w jego piersi. A przynajmniej tak myślał. Po wielu latach schematycznego, wyrachowanego postępowania dopuścił do głosu sumienie, albo raczej jego całkowite przeciwieństwo i pozwolił, aby dzieciak nieświadomy świata stał się częścią jego szarej, splamionej jedynie szkarłatem egzystencji.

Wszystko to wydawało się irracjonalne. Czy naprawdę zasłużył na te niewielkie światełko, które nagle wtargnęło w jego życie tamtej chłodnej, wyjętej jak z koszmaru nocy? Yongguk wciąż pamiętał odłamki szkła pobłyskującego krwią i bezwładne ciało nastolatka, w którego oczach odbijał się jedynie strach. Myślał, iż uodpornił się na obrazy pobłyskujące w oczach jego ofiar. Smutek, przerażenie, a nawet nienawiść w żaden sposób na niego nie wpływały. Jednak Junhong nie był jego ofiarą.

Mówi się, iż nagłe uczucia są cząstką atomową szoku. Sklepiają się w całość, wybuchając w końcu niczym wulkan i zalewając lawą konsekwencji całe ciało. Jednak doznając czegoś nieustannie, człowiek staje się odporny, a aspekty człowieczeństwa stają się placebo*, którym nie można zwalczyć pustki. Przecież nie można pokonać niczego niczym. Yongguk stał się bezwładną marionetką w rękach Himchana, a jego zlecenia były jedynym, czym zapełniał swój "czas wolny".

Wtedy pojawił się Junhong. Był jedynie świadkiem tego, co Yongguk zrobił. Zabicie jednego z wierzycieli mafii było dla mężczyzny czymś, czym dla nastolatka byl spacer w słoneczny dzień. Jednak dlaczego Bang nie zabił przerażonego chłopaka? Ciężko było mu to przyznać, jednak poruszyła go bezradność i łzy dzieciaka, który nie zdążył nawet poznać prawdziwej rzeczywistości. Miłość od pierwszego wejrzenia? Nie. Było to słowo nadużywane w obecnych czasach i w większości przypadków nic nie znaczyło. A jednak dla Yongguka zaczęło nabierać nagle sensu...





Zwróciłem się w stronę korytarzyka, kiedy usłyszałem trzask drzwi. Nie ruszyłem się jednak z miejsca, mając na uwadze złożoną Yonggukowi obietnicę. 'Nie zbliżaj się, dopóki ci nie pozwolę'. Był to najważniejszy warunek, na którego podstawie funkcjonowała nasza relacja. Chodziło głównie o moje bezpieczeństwo, jednak pojąłem niedawno, iż również o strach. Bang bał się, iż zobaczę go w sytuacji, która dla niego była normalnością w swojej spaczonej formie. Pomimo długiego negowania swoich uczuć, mężczyzna nie chciał, abym go opuścił. Nie zamierzałem tego robić, mimo że poczatkowo byłem do tego gorączkowo przekonywany.

Uśmiechnąłem się lekko, kiedy z cienia wynurzyła się wysoka, szczupła postać. Yongguk przystanął zdziwiony. 

- Nie śpisz- zauważył, a w jego oczach odbiła się niepewność. W moim towarzystwie bestia znów stawała się zwyczajnym człowiekiem.- Słyszałeś?- potarł odsłonięte ramię i uciekł spojrzeniem w bok.

- Nie- pokręciłem głową i odwróciłem się do niego tyłem. Sięgnąłem po drugą szklankę i nalałem do niej chłodnego płynu. Nagle poczułem, jak w pasie obejmują mnie lekko drżące ręce. 

- Przepraszam- wyszeptał Bang i dotknął ustami nasady mojej szyi. Westchnąłem.

- Przepraszanie nie wymarze uczuć- mruknąłem i spróbowałem sięgnąć po leżące w półmisku owoce. Jednak zanim zdążyłem choćby ich dotknąć, Yongguk wyjął mi z pomiędzy palców wysoką szklankę i odstawił ją na blat. 

Zamrugałem zdziwiony, kiedy zostałem odwrócony przodem do szerokiej klatki piersiowej. Bang złapał pewnie moje pośladki i bez większego trudu uniósł mnie ponad powierzchnię kredensu. Ostrożnie posadził mnie na wąskim drewnie, a sam stanął pomiędzy moimi udami. Spojrzał mi głęboko w oczy.

Uniosłem powoli dłoń i przygładziłem opuszkami palców zmarszczkę pomiędzy jego brwiami. Przejechałem ostrożnie po jego powiekach, nosie, kościach policzkowych, lini podbródka, aż dotarłem do warg. Te zadrżały pod moim dotykiem i rozchyliły się nieznacznie. Uniosłem lekko kąciki ust i na ułamek skundy złączyłem je z jego. Całus wydał mi się cnotliwy, nimal zawstydzający w swojej niewinności, zważywszy na to, co razem robiliśmy. Jednak wiedziałem, że te krótkie, acz czułe gesty były lepszą konfirmacją moich uczuć, niż najbardziej wyuzdany seks.

- Czym sobie na ciebie zasłużyłem?- wyszeptał, niemal zdruzgotany swoimi słowami. 

Yongguk oparł czoło pod moją brodą i przygarnął mnie do siebie. Wplotłem palce w jego włosy i zacząłem masować delikatnie skórę jego głowy. Mężczyzna zamruczał ukontentowany i pocałował mnie w zagłębienie pomiędzy obojczykami. Zassał po chwili ciepłą skórę, nie przejmując się gęsią skórą, która wypłynęła na niemal całą powierzchnię mojego ciała.

- Nie musisz mnie oznaczać. Jestem tylko twój- zaśmiałem się cicho i połaskotałem go w bok. Myślałem, że wywoła to chociaż minimalny uśmiech na jego twarzy, jednak zamiast tego, Yongguk stał się jeszcze bardziej poważny.

- Wiesz, co oznacza związek ze mną...

- Gdybym nie wiedział, pewnie włóczyłbym się właśnie ze znajomymi po mieście- przerwałem mu. 'I pewnie wpadłbym na niejednego z kumpli Himchana' pomyślałem smętnie.- Jednak jestem teraz tutaj, z tobą i tylko to się liczy.

- Powinno liczyć się tylko twoje bezpieczeństwo...- przewróciłem oczami.

- Znów chcesz się w to bawić? Możemy kolejny już raz wykłucać się o nasze racje, jednak obydwaj wiemy, kto wygra tą słowną potyczkę- uśmiechnąłem się zwycięsko, jeszcze przed podjęciem walki.

- Ja też potrafię znaleźć dobre argumenty- w oczach Banga w końcu zabłyszczały drobne nuty rozbawienia.

- Ale twoje są nudne. Poza tym, moje argumenty są bardziej zmyślne i zdecydowanie przypadły ci do gustu- poruszyłem sugestywnie kolanem.- I to jeszcze przed ich rzeczywistym wypunktowaniem- zauważyłem psotnie.

Bang znów spoważniał i zacisnął palce na moim udzie, chcąc powstrzymać ruchy nogi.

- Wiesz, co robić, jeśli choć pomyślisz, że coś ci grozi, prawda?- jęknąłem, zmęczony jego obawami.

- Twój numer jest pierwszy na liście szybiego wybierania w moim telefonie i przypominam ci, że sam go tak ustawiłeś. Pół obrót z wykopem, który mi ostatnio pokazałeś opanowałem niemal do perfekcji, a w razie kłopotów mam nie wołać o pomoc, tylko krzyczeć 'pożar'- wymruczałem i znów połączyłem nasze usta. Tym razem, pocałunek był dłuższy i zdecydowanie bardziej namiętny. Odsunąłem się od Banga dopiero, kiedy zabrakło mi powietrza.- Poza tym- wyszeptałem, uspokając oddech.- Potrafię świetnie rozproszyć przeciwnika- wyszczerzyłem się szeroko i pomachałem Yonggukowi pistoletem przed nosem. Prychnął i uśmiechnął się gorzko kiedy zdał sobie sprawę, iż kabura przypięta do jego pasa w istocie była pusta. Świetnie mnie wyszkolił, chociaż chyba nie całkiem świadomie.

- Każdego rozpraszasz w ten sposób?

- Nie- powiedziałem niewinnie.- Tylko starych dziadów z niezdarnym uśmiechem, którzy zamiast zadręczać się błahostkami, powinni zająć się istotniejszymi rzeczami- odepchnąłem pistolet z dala od nas. Przejechał z głuchym piskiem po blacie, zatrzymując się przy samej krawędzi.- Powiedz, a oni wiedzą, że chodzisz z nienaładowaną bronią?- nie musiałem precyzować, kim byli ów 'oni'.

- Gdyby wiedzieli, pewnie już bym nie żył- stwierdził, nie zastanawiając się nawet nad tym, skąd wiedziałem o rzeczywistym stanie jego broni.

- Hmm... Wiesz, zazwyczaj trzymam buzię na kłódkę, ale tym razem potrzebuję zapewnienia, że milczenie mi się opłaci- wyszeptałem tuż ponad jego uchem, przygryzłem lekko małżowinę i uniosłem krawędź jego koszulki. Grube ramiączka i tak niewiele zasłaniały, jednak najbardziej nęcące widoki wciąż pozostawały ukryte pod cienką warstwą materiału.

- Potrafię być bardzo przekonywujący- wymruczał, dotykając ustami mojego policzka. Cmoknął mnie w nos i nagłym ruchem uniósł w górę. Pisnąłem jak dziewczyna i oplotłem go zaskoczony nogami w pasie. Objąłem go mocno za szyję. Nie bałem się upadku, jednak wiedziałem, iż mój dotyk działał na niego jak terapia.

Zapytacie, czemu nie bałem się człowieka, który zabił dziesiątki osób i który mógł zabić kiedyś mnie samego. Odpowiedź jest prosta. Jak można bać się bezbronnej osoby? Broń palna i ostrza nie ukryją tego, co schowane jest wewnątrz. Nawet najokrutniejsze serce, rozbite na setki szklanych kawałków zasługuje na możliwość odrodzenia. Zwłaszcza, jeśli samo ubiega się o tą szansę przyśpieszonym rytmem i odbijającymi się na twarzy szczerymi intencjami. W końcu nawet wewnątrz bestii ukrywa się iskierka dobra.






*placebo- lek chemicznie obojętny, podawany pacjentowi w ramach terapi. Nie wpływa w żaden sposób na nasze ciało, jednak leczona osoba wmawia sobie, że jest inaczej.



czwartek, 7 maja 2015

See You Again

Took inspiration from One Shot and also See You Again.
Większość czasu, który poświęciłam na szukanie gifów, pochłonęło zachwycanie się Daehyunem. Well... Uważam, że ten był raczej produktywny...

~^~^~

Tytuł: See You Again
Gatunek: slight angst; AU; romans; lekko psychologiczny
Zespół: B.A.P
Pairing: BangDae- Yongguk X Daehyun
DaeJae- Daehyun X Youngaje(wspomniane)

~^~^~

" It's been a long day, without you my friend
And I'll tell you all about it when I see you again.
We've come a long way from where we began,
Oh I'll tell all about it when I see you again"

~^~^~

See you again- Wiz Khalifa feat. Charlie Puth

~^~^~



| Are you gonna be caught by the surrounding traps? |

FLASHBACK

Zeszli powoli schodami prowadzącymi do starego metra. Echo oddalającego się pociągu uderzało głucho w pokryte wilgocią betonowe ściany. W powietrzu unosił się typowy dla takich miejsc zapach, wymieszany z wonią papierosów i mocno wyczuwalną dozą stęchlizny. Jednak Bang Yongguk nie zwracał uwagi na smród, czy sam długi tunel pogrążony w półmroku. Patrzył prosto przed siebie, próbując dostrzec w słabym świetle lamp powód ich wizyty w Seul'skich podziemiach. Zacisnął mocniej palce na rączce czarnej walizki, która pomimo niewielkiej rzeczywistej wagi ciążyła mu niesamowicie na sumieniu i dumie.

Przystanął w pół ruchu, kiedy grupa uzbrojonych mężczyzn zwróciła się w ich stronę. Na ich twarzach odbijała się kpina, pewność siebie i samozadowolenie. Gdyby nie to, że odpowiadał za pięć innych żyć, już po pokonaniu pierwszego stopnia osobiście zakończyłby ich małą ruletkę. Na szczęście powstrzymał go odgłos zdecydowanych z pozoru kroków, których widmo przypominało mu o ich beznadziejnym położeniu. Czwórka równie niespokojnych co on sam chłopaków podążała za nim krok w krok, ofiarując mu swoją wierność i wsparcie. Jednak wdzięczność nie potrafiła stłumić szponów niepokoju, które oplatały jego serce.

Jeden z mężczyzn, który w akcie tchórzostwa ukrył połowę twarzy pod okrągłymi okularami, wystąpił przed szereg i skinął palcem na dwójkę ze swoich ludzi. Ci zaśmiali się okrutnie i wyciągnęli na środek zgiętego w pół, młodego chłopaka. Żaden mięsień na twarzy Yongguka nie drgnął, kiedy do jego uszu dobiegł zbolały jęk. Pomimo maski chłodnego wyrachowania, jego wnętrzem targała wściekłość wymieszana z poczuciem bezradności i smutkiem. Przełykając niemal niewidocznie, rzucił na ziemię trzymaną dotąd walizkę, wzbijając w powietrze tuman kurzu. Słysząc odgłos uderzającej o beton skóry, Youngjae uniósł głowę i skupił wzork na jednym z mężczyzn, który zbliżył się do sporej aktówki. Twarz chłopaka poznaczona była siniakami i kilkoma otwartmi ranami, z których wypływały stróżki zabrudzonej krwi.

- Wszystko się zgadza- bandyta przyjrzał się banknotom ukrytym w walizce i skinął po chwili przez ramię, dając znak szefowi. Ten wypchnął zakrwawionego nastolatka w stronę grupy chłopaków.

Youngjae był tak wycieńczony, że ledwo słaniał się na nogach. Yongguk wyciągnął ramiona, aby podtrzymać niemal bezwładne ciało młodszego, kiedy od ścian peronu odbiło się echo strzału. Nikt nie zauważył szybkiego ruchu jednego z bandytów. Wypluta przez jego pistolet kula trafiła Youngjaea w plecy, przechodząc na wylot przez pierś i rozbryzgując w powietrzu strugi szkarłatnej cieczy. Grupa chłopaków patrzyła oniemiała, jak ciało ich przyjaciela opada ciężko na ziemię. 

Bang zareagował w ułamku sekundy. Cofając się kilka kroków, wyciągnął szybko broń zza pasa spodni. Poły jego płaszcza rozchyliły się pod wpływem nagłego ruchu, a z gardła wydobył się głuchy warkot. Strzelał na ślepo, raniąc kilku członków gangu. Nie przejął się tym, że zbłąkana kula trafiła go w ramię. Kumulująca się w jego wnętrzu uczucia znalażły w końcu ujście i wydobywały się z ciała wraz z odgłosem przytłumionych przez krzyki strzałów. Ktoś podbiegł do niego, kiedy raniony drugi raz padł na ziemię. Ze ściśniętą bólem twarzą spojrzał na truchło Youngjaea. Na ułamek sekundy widok przesłonił mu cień Daehyuna, który wydał z siebie zrozpaczony okrzyk. 

Yongguk przymknął powieki, kiedy dotarło do niego, iż zawiódł. Jego ślepa nadzieja zamieniła jedną ze stacji Seul'skiego metra we współczesne katakumby łez i krwi, której okrutne znamie nosić miał do końca życia...

END OF FLASHBACK


- Hyung, Daehyun znów nie tknął jedzenia- usłyszał ciężkie westchnienie Himchana. Spojrzał na przyjaciela i na zastawioną tacę, którą dzierżył w dłoniach. Poczekał, aż Junhong skończy zmieniać mu opatrunek i nieco chwiejnym ruchem podniósł się z kanapy.

- Zajmę się tym- mruknął i wziął z rąk Himchana śniadanie Daehyuna. Od razu skierował się do pokoju młodszego i stanął przed ciężkimi drzwiami. Przymknął powieki, zbierając się na odwagę.

Obwiniał się o to co się stało. Uważał, iż Youngjae zginął przez jego łatwowierność i bezradność. Szare ściany metra śniły mu się co noc. Jednak w jego koszmarach spływały krwią i widmem pełnych bólu krzyków. W chaosie, w jakim pogrążyła się jego psychika, nie potrawił nawet powiedzieć, do kogo należał zrozpaczony głos. Jednak nie musiał się nad tym długo zastanawiać, ponieważ jego mary senne postanowiły znaleźć odzwierciedlenie w okrutnej rzeczywistości. Zza zamkniętych, drewnianych drzwi niemal nieustannie dochodził histeryczny szloch. Serce Daehyuna ucierpiało najbardziej, ponieważ chłopak stracił nie tylko przyjaciela, ale i ukochaną osobę.

Yongguk odchrząknął.

- Daehyun, to ja. Mogę wejść?- odpowiedziała mu cisza. Westchnął i nacisnął łokciem na chłodną klamkę. Zawiasy zaskrzypiały, a piskliwy dźwięk idealnie współgrał z ciemnością panującą w pomieszczeniu.

Yongguk przekroczył próg i kierując się ścieżką, jaką wyznaczało światło padające ze sporego hangaru, zbliżył się do postaci spoczywającej na wąskim łóżku. Ramiona Daehyuna drgały konwulsyjnie, choć wyjątkowo z jego gardła nie wydobywały się żadne dźwięki. Bang przysiadł na skraju materaca i potrząsnął lekko ręką młodszego.

- Daehyun, wstań- poprosił cicho, nie otrzymując żadnej odpowiedzi. Znów westchnął.

Minęły dwa tygodnie. Każdy z nich cierpiał po śmierci Youngjaea, jednak Daehyun w rozpaczy doprowadził się do tak skrajnego wycieńczenia, że nie miał siły na nic innego prócz płaczu, choć i ten stawał się z wolna coraz cichszy. Chłopak nie rozumiał, iż swoją depresją sprawiał jeszcze większy ból pozostałym. Zwłaszcza Bangowi, któremu serce krajało się podwójnie: z poczucia obowiązku, jak również z powodu innego niż rozpacz uczucia, z którym jednak wiązało się cierpienie spowodowane bólem ukochanej osoby.

- Daehyun, Youngjae na pewno nie chciałby, żebyś doprowadził się w ten sposób do choroby.

- Tego się już nie dowiemy- wykrztusił młodszy. Kawałek serca Yongguka znów pękł. Chłopak na pewno nie obwiniał go o śmierć Youngjaea, jednak ten zdawał sobie sprawę z biegu wydarzeń.

- Daehyun, proszę. Musisz coś zjeść. Chociaż trochę- Bang odsłonił potarganą czuprynę chłopaka, która z powodu braku najistotniejszych witamin nieznacznie się przeżedziła.

- Nie- głos Daehyuna stał się piskliwy jednak pewniejszy. Chłopak przełknął ciężko i wtulił twarz w wilgotną od łęz poduszkę.- Proszę, odejdź.

Yongguk chciał zostać u boku młodszego, jednak wiedział, iż jego obecność i tak w niczym mu nie pomoże. Był zbyt rozbity mentalnie. Bang spojrzał ostatni raz na okrytą, szczupłą sylwetkę i wyszedł z pokoju, przymykając drzwi. Nie zamknął ich do końca, mając nadzieję, iż może Daehyun wyrwie się w końcu spod wpływu bólu i poprosi kogoś z nich o pomoc...

Po wyjściu Yongguka, chłopak skulił się pod grubą pierzyną, która wciąż nosiła ślady zapachu Youngjaea. Daehyun myślał, iż woń ukochanego przyniesie mu ukojenie, jednak blady materiał przypominał mu tylko o godzinach, jakie spędzili na rozmowach, rozwijaniu ich więzi i wspólnych nocach. Daehyun miał wrażenie, iż do jego uszu wciąż dobiegał znajomy głos, spoczywający na wszystkich przedmiotach w ich pokoju. Minęły zaledwie dwa tygodnie, jednak chłopak miał wrażenie, że od momentu, w którym patrzył w gasnące oczy minęła wieczność.

| It's been a long day, without you my friend |



FLASHBACK

Pamiętasz, jak pytałeś, co z nami będzie?- Youngjae kreślił na ramieniu chłopaka zawiłe wzory.

- Nie mam tak krótkiej pamięci, żeby nie wiedzieć, co było tydzień temu- mruknął Daehyun z lekką kpiną w głosie. Oparł głowę na piersi drugiego chłopaka i westchnął z ukontentowaniem, kiedy ten przeniósł pieszczotę z jego ręki w rozczochrane włosy.

- Chciałbym... Chciałbym, żebyś coś mi obiecał- wyszeptał Youngjae i wtulił twarz w ciemną czuprynę, wdychając znajomy zapach partnera.

- Jeśli mam ci obiecać, że nie będę więcej jadł sernika, to możesz zapomnieć- młodszy zachichotał.

- Nie, pabo. Od sernika nawet buldożer cię nie odciągnie. Nie o to mi chodziło- Youngjae pokręcił głową i odgarnął starszemu grzywkę z czoła.

- Więc o co chodzi?- Daehyun uniósł się na łokciu i spojrzał chłopakowi w oczy. Te były pogrążone w mgiełce lekkiej nostalgii. Starszy zmarszczył brwi, widząc wyraz twarzy młodszego.

- Jeśli cokolwiek się z nami stanie, chcę, żebyś nie zatrzymywał się w miejscu, ale szedł na przód. Nie patrzył za siebie, ale zawsze szukał nowej ścieżki- Youngjae pogładził policzek Daehyuna.

- Jeśli chcesz mi powiedzieć, że już się znudziłeś, to nawet się nie waż. Inaczej uszkodzę ci pewną część ciała- Daehyun poruszył sugestywnie kolanem i spojrzał w oczy partnera z przerażajaco poważnym wyrazem twarzy.

- Oczywiście, że nie- zaprzeczył natychmiast Youngjae i żeby odegnać wątpliwości starszego, przejechał lekko palcami po wargach chłopaka, powtarzając po chwili ruch za pomocą ust.

- Więc nie rozumiem, skąd tak absurdalna obietnica. Ostrzegałem cię, że tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Jesteś na mnie skazany na wieczność- wymruczał Daehyun i wpił się w wargi chłopaka, badając kształt pełnych ust i ich smak...

END OF FLASHBACK


Wieczność... Tak piękne słowo, a jednak tak nierzeczywiste, abstrakcyjne. Wartość pełna nadzieji i wygórowanych planów dla Daehyuna straciła znaczenie. Nie kiedy utracił szansę na wykorzystanie jej i ubranie w słowa, które wciąż miał nadzieję przekazać Youngjaeowi przy następnym spotkaniu...

| And I'll tell you all about it when I see you again|


Czas mijał nieubłaganie, a stan psychiczny, jak i fizyczny Daehyuna się nie poprawiał. Chłopak coraz bardziej pogrążał się w depresji, doprowadzając do tego, iż również Yongguk znalazł się na skraju załamania nerwowego. Pewnego dnia po prostu nie wytrzymał i siłą wytargał Daehyuna z sypialni. Zaciągnął go do łazienki i nie kwapiąc się specjalnie delikatnością, wepchnął go pod prysznic. Młodszy zachwiał się niebezpiecznie i oparł o wykafelkowaną ścianę.

- Mam dosyć tego, co robisz! Wszyscy cierpimy i stałeś się kompletnym egoistą, jeśli tego nie dostrzegasz!- wykrzyknął Bang, gestykulując chaotycznie rękami. Odpowiedziała mu głucha cisza, więc zacisnął zęby i kierując się wulkanem uczuć, popchnął chłopaka mocniej na ścianę i również wszedł pod prysznic.

Kabina była tak mała, że męskie ciała ściśle do siebie przylegały. Jednak Daehyun, który zachowywał się jak manekin sklepowy nie zareagował i patrzył uparcie w dół. Yongguk znów nie wytrzymał i uderzył pięścią w zimną powierzchnię tuż obok głowy chłopaka. Starszy chwycił nagłym ruchem słuchawkę, która dotąd spoczywała na metalowym uchwycie i odkręcił zimną wodę. Skierował strumień na Daehyuna, mając nadzieję, że nagły chłód choć trochę go otrzeźwi. Jednak chłopak był tak przemarznięty wewnętrznie, że nie przejął się przesiąkającymi ubraniami i gęsią skórką.

- Nie rozumiesz, że niszczysz nam wszystkim życie?!- warknął Bang i rzucił słuchawką o dno prysznica. Po twarzy młodszego znów spłynęły łzy, które mieszały się ze lecącą wodą.- Obudź się, do cholery! Youngjae może umarł, ale ty wciąż żyjesz i co najwżniejsze, otaczają cię inni, dla których masz żyć! Od miesiąca troszczymy się o ciebie, a ty nic sobie z tego nie robisz! Staram choć trochę ukoić twój ból, nie przejmując się swoim, a ty...

- Nikt nie kazał ci tego robić- wykrztusił Daehyun. Yongguk zamrugał, próbując przełknąć gulę w gardle.

- Nie, masz rację- głos starszego przesycony był goryczą.- Jednak robię to, bo tego chcę. Robię to, bo kocham cię od momentu, w którym Junhong cię tu przyprowadził- wiedział, że nie powinien mówić tego w takiej chwili, ale zbyt długo dusił to w sobie.- Uważasz, że cierpisz najbardziej, ponieważ utraciłeś ukochaną osobę. Ale wiesz co? Doskonale wiem, co czujesz- Bang zakręcił wodę i wyszedł spod prysznica. Stanął na małym chodniczku i modlił się, aby głos nie zawiódł go w takiej chwili.- Wiem, co czujesz, bo codziennie tracę ciebie. Z każdą sekundą oddalasz się ode mnie coraz bardziej, a jednak nie załamuję się, jednak staram się o ciebie walczyć- zwrócił się w stronę drzwi.- Ale patrząc na ciebie, zaczynam rozumieć, że ta walka jednak nie ma sensu- wyszeptał, patrząc przez ramię na Daehyuna. Nie czekał na odpowiedź, która i tak nie miała nadejść i wyszedł z łazienki.

Daehyun zdał sobie sprawę, że wstrzymywał oddech. Dopiero po długiej chwili wypuścił powietrze z płuc, zsuwając się po mokrej ścianie, nie wiedząc, co jest jawą, a co koszmarem. Chociaż w jego przypadku, oba były jednoznaczne...

~^~^~

Minęły kolejne dni, które podlegały tej samej rutynie smutku i ciążącej wszystkim atmosfery. Jednak pewnego wieczoru coś się zmieniło. Siedzący na kanapie Yongguk usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi. Spojrzał zdziwiony w górę i spostrzegł schodzącego niepewnie po schodach Daehyuna. Chłopak staną po drugiej stronie niskiego stołu. Był strasznie blady i wychudzony, ubrany w za szeroką bluzę i ciemne spodnie z dresu. Splótł dłonie w sposób, który Bang dobrze znał. Gest był symbolem zdenerwowania i wstydu.

- Um... Mógłbym się poczęstować?- zapytał schrypniętym głosem, wskazując na półmisek z owocami, który starszy trzymał na kolanach. Yongguk uniósł zdziwiony brew, jednak nie skomentował wypowiedzi chłopaka i popchnął w jego stronę spore naczynie, które płynnym ruchem przejechało po gładkim blacie stołu. 

Daehyun mruknął ciche podziękowanie i włożył do buzi jedną z malin. Yongguk czekał cierpliwie, ponieważ wiedział, iż taka nagła zmiana musiała być czymś zdeterminowana. Oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi ze strony młodszego, Bang wstał z kanapy. Chłopak jednak opatrznie odebrał jego zachowanie i sam zerwał się z miejsca, chwytając starszego za rękę. Ten delikatnie wyrwał się ze słabego uchwytu i po prostu przyniósł młodszemu szklankę wody, ponieważ widział, iż jedzenie wciąż sprawiało mu trudność. Yongguk chciał wrócić na swoje poprzednie miejsce, jednak Daehyun znów złapał go za nadgarstek.

- Przepraszam- wyszeptał szybko i spuścił wzrok na ziemię. Bang zmarugał i uważnie śledził wzrokiem czerwieniejące policzki. Te drobne zjawisko wywołało nagłe drgnięcie w jego sercu. Głównie dlatego, iż chłopak był po prostu słodki, ale również dlatego, że taki widok na bladej ostatnimi czasy twarzy był zjawiskiem niemożliwym.

- Daehyun?

- Miałeś rację. Byłem egoistą. W ogóle nie myślałem o tym, co czujecie. Naprawdę bardzo przepraszam- Yongguk westchnął i ujął twarz młodszego w dłonie.

- To ja powinienem cię przeprosić. Za to, co zrobiłem i za to, że nazwałem cię egoistą. Nie miałem prawa. Smutek nie ma nic wspólnego z egoizmem- Daehyun pokręcił głową.

- Nie. Myślałem tylko o sobie. Byłem tak zaślepiony tym, co się stało, że...- w jego oczach wezbrały łzy. Obiecał sobie, iż chociaż w obecności Yongguka będzie się kontrolował. Na szczęście, starszy nie zamierzał go krytykować. Zrobił coś, czego Daehyun nigdy by się nie spodziewał.

Bang zbliżył się do chłopaka i objał jego ramiona rękami. Przyciągnął drobniejsze ciało do swojego. Gładził Daehyuna po plecach i oparł jego głowę w zgięciu swojej szyi. Wtulił twarz we włosy chłopaka, delektując się jego zapachem, który utracił swą dawną intensywność, ale wciąż tam był. Yongguk czuł się winny, iż czerpał przyjemność z bliskości Daehyuna w takim momencie, jednak nie potrafił dłużej odmawiać sobie jego ciepła.

-Przepraszam. Przepraszam i dziękuję, że pomimo tego, co powiedziałeś, nie przestałeś o mnie mnie walczyć, hyung- wyszeptał Daehyun przez łzy.

- Nigdy nie pozwoliłbym, żebyś został całkiem sam...

~^~^~

- Hyung?- usłyszał skrzypnięcie drzwi, a po chwili przez niewielką szparę przecisnęła się czupryna, która na szczęście zaczęła odzyskiwać dawny, zdrowy wygląd.

- O co chodzi, Daehyun?- Yongguk posłał mu uspokajający uśmiech, odkładając papiery na stół.

- Jest burza, a Youngjae zawsze...- nie dokończył i przełknął. Bang natychmiast podchwycił motyw chłopaka i niemal od razu podniósł się z fotela i podszedł do niego.

- Zaraz do ciebie przyjdę- obiecał i rozczochrał mu włosy. Daehyun podziękował cicho i wrócił do pokoju.

Yongguk ogarnął szybko bałagan w pomieszczeniu. Dużo się zmieniło. Daehyun próbował się zmienić i wyjść ze swojej depresji. Oczywiście, nie było to łatwe. Czas wcale nie leczył ran, a tylko trochę przytępiał ból. Jednak chłopak starał się zebrać w sobie siłę, a Bang był bardziej niż szczęśliwy, kiedy przychodził do niego po pomoc. Często była to tylko rozmowa, a jeszcze częściej chwila czasu spędzona w ciszy, która wbrew pozorom bardzo koiła nerwy całej piątki. Z niektórymi demonami Daehyun wciąż nie potrafił się uporać, ale walczył i co było bardzo dziwne, nie tylko o siebie, ale również i więź, która na nowo narodziła się między nim, a Yonggukiem.

- Daehyun?- Bang wszedł do pokoju i zbliżył się do łóżka. Chłopak siedział oparty o wezgłowie, wykręcając sobie nerwowo palce, ilekroć za oknem rozbrzmiewał huk błyskawicy. Jednak niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią.

Yongguk przysiadł na wysokim materacu i odgarnął chłopakowi włosy z czoła. Daehyun ujął jego dłoń i zaczął bawić się jego palcami.

- Chcesz porozmawiać?- chłopak pokręcił głową.

- Po prostu... Po prostu zostań ze mną. Chociaż przez chwilę- wyszeptał niemal błagalnym szeptem.

- Zostanę, jak długo chcesz- zapewnił starszy. Słysząc jego odpowiedź, Daehyun zrobił coś, czym zaskoczył nawet siebie samego. Odchylił lekko krawędź pierzyny i spojrzał znacząco na miejsce tuż obok siebie. Yongguk zamrugał zdziwiony, jednak spelnił po chwili niemą prośbę chłopaka. Ułożył się w wygodnej pozycji i oparł głowę na poduszcze, którą podał mu młodszy.

Daehyun zawahał się przez chwilę, jednak uniósł się na łokciu i oparł głowę na lekko umięśnionym ramieniu. Yongguk zamarł, nie wierząc zmysłom. Chłopak okrył ich kołdrą i wtulił się w ciepło, które było obce, ale równocześnie znajome. Przymknął powieki, kiedy ogarnął go spokój, którego nie czuł od dawna. Bang objął drobniejsze ciało upewniając się, że chłopak nie miał nic przeciw. Przerzucił rękę pod łokciem Daehyuna i oparł luźno dłoń na nieco wklęsłym brzuchu.

- Hyung- usłyszał szept. Yongguk myślał, iż przekroczył pewną granicę, więc szybko chciał zabrać rękę, jednak młodszy uniemożliwił mu nagły ruch, przyciskając jego przedramię do swojego boku.- Zostaw- wymruczał Daehyun.- Hyung, czy... moge zadać ci pytanie?- Bang przytaknął po chwili.- Nie wiem, czy pamiętasz, ale powiedziałeś kiedyś, że... że chyba... mnie kochasz- ostatnie słowa były tak ciche, iż Yongguk ledwo je zrozumiał, mimo to zastygł w bezruchu.

- Daehyun, ja...

- To prawda?- Dahyun uniósł powoli głowę, a w jego oczach odbiła się... nadzieja?

- Ja... Tak- przyznał Bang z ciężkim westchnieniem.- To prawda.

- Hyung, posłuchaj...- Daehyun przygryzł nerwowo wargę, która została uwolniona niemal natychmiast, ponieważ Yongguk dotknął tego miejsca palcem i delikatnie je pogładził.

- Nie musisz nic mówić. Wiem, że dla ciebie istnieje tylko Youngjae i potrafię to zaakceptować. Chcę tylko, żebyś znów nauczył się żyć, nie oglądając się wstecz- starszy uśmiechnął się smutno, jednak szczerze. Jego słowa brzmiały echem w głowie chłopaka, kiedy okazało się, iż były złudnie podobne do tych, które wypowiedział kiedyś Youngjae.

Jego serce wciąż bolało na wspomnienie dawnego partnera, a jednak podpowiadało mu również, iż znajdzie się w nim miejsce na inne uczucia, tak różne on smutku i bólu. Nawet rozum przekonywał go, że jego serce wciąż można poskładać w całość i zszyć grubą nicią miłości podpisaną Bang Yongguk. Na pewno musiało minąć jeszcze dużo czasu, jednak Daehyun miał przeczucie, iż tym razem, niewątpliwie ciężkie dni, okażą się również bogacące. Rozwiną na nowo jego uczucia.

- Hyung, czy... Byłbyś w stanie poczekać? Na mnie?- zapytał niepwenie Daehyun, zanim całkiem opuściła go odwaga. Yongguk wstrzymał oddech i zamilkł. Chłopak spojrzał zaniepokojony na twarz starszego, jednak nie potrafił nic z niej wyczytać.

- Masz na myśli... związek?

- Chyba tak- przytaknął po kilku sekundach młodszy, zdziwiony, iż myśl o związaniu się z kimś innym nie napawała go wcale lękiem, czy poczuciem winy. 

- Zdajesz sobie sprawę z tego, ile te słoea dla mnie znaczą?

- Czyli, że poczekasz?

~^~^~

Yongguk usiadł na kanapie, czekając, aż Daehyun do niego dołączy. Chłopak podał mu jedynie pilota i natychmiast wtulił się w bok starszego. Bang włączył telewizor i niemal machinalnie pogładził brzuch chłopaka dłonią. Ten gest stał się czymś bardzo istotnym w ich wciąż rozwijającej się relacji. Żadna inna pieszczota nie miała takiego znaczenia. Zwłaszcze, że były momenty, kiedy ciekawskie palce zakradały się miękki materiał koszulki i gładziły niespiesznie ciepłą skórę, nie posuwając się oczywiście za daleko.

Jednak Daehyun przywykł do delikatnego dotyku Yongguka i z czasem pozwalał mu na coraz więcej. Nie przekroczyli wciąż wielu granic, jednak zbliżali się do nich i to w równomiernym tempie. Chwilami, to Daehyun był tym, który inicjował dotyk i dzięki temu Bang zrozumiał jak wielkim pieszczochem był chłopak. Jego teoria powtwierdziła się róenież w momencie, w którym chłopak podciągnął się nieco na oparciu sofy i oparł podbródek na ramieniu starszego.

Yongguk spojrzał na niego zaciekawiony i posłał mu zadowolony uśmiech, kiedy Daehyun przejechał palcem od lini jego kości policzkowej, do nosa, aby dotrzeć powoli do powiek i wrócić do kącika ust. Pogładził go opuszką, a ciepłe wargi rozchyliły się zachęcająco. Daehyun zawiesił na nich wzrok, a po chwkli zawisł nad Bangiem i złożył na jego ustach szybkiego całusa. Starszy zamrugał zszokowany, nie wiedząc, czy nie śnił. Jednak chłopak rozwiał szybko jego złudzenia, uśmiechając się lekko i powatarzając czynność, zatrzymując się na jego wargach znacznie dłużej.

Kiedy Bang otrząsnął się z początkowego szoku, objął Daehyuna w  talii i przyciągnął do siebie tak, że chłopam siedział okrakiem na jego kolanach. Młodszy westchnął w usta Yongguka, kiedy poczuł na plecach dłonie starszego. Palce Banga przejechały z wolna po długim kręgosłupie, a chłopak wygiął się, szukając większego kontaktu z drugą skórą. Yongguk zamruczał, kiedy Daehyun przygryzł jego wargę, łagodząc po chwili ruch językiem.

Starszy westchnął i oderwał się od chłopaka, przytulając go mocno do swojej klatki piersiowej. Przeszli bardzo długą drogę, od kiedy zakiełkowała ich więź, jednak wszystko układało się dobrze. Daehyun sam sobie wytłumaczył, że nie rani pamięci o Youngjaeu poszukując szczęścia na nowo. Zrozumiał, że w jego sercu starczy miejsca dla dwóch miłości spelcionych w jedną...


| We've come a long way from where we began |

- Witaj, Youngjae- Daehyun stanął nad grobem i ułożył na ciemnej płycie bukiet kwiatów. Zawsze ilekroć przychodził na cmentarz wspomnienia brały górę na rozumem, jednak chłopak nauczył się kontrolować swoje emocje i pomimo łez, które uparcie chciały spłynąć po policzkach, miał coś ważnego do zrobienia tamtego dnia.- Youngjae, to jest mój chłopak- uniósł w górę splecione dłonie jego i Banga. Na wierzchu ręki starszego złożył czuły pocałunek i spojrzał z uśmiechem w twarz ukochanego.

- Youngjae, obiecuję dbać o Daehyuna. Nie pozwolę, żeby cierpiał i przypilnuję, żeby już na zawsze na jego twarzy gościł uśmiech- Yongguk kucnął przed nagrobkiem i patrzył, jak Daehyun wplata między płatki kwiatów małą kopertę.

- Wiesz, że nigdy nie byłem zbyt dobry w mówieniu o uczuciach, więc mam nadzieję, że ten list kiedyś do ciebie dotrze. Obiecuję też, że jeśli kiedyś znów się spotkamy opowiem ci o wszystkim, co się wydarzyło- wyszeptał chłopak i wyprostował.

Stali jeszcze przez chwilę nad grobem. Odeszli  w momencie, w którym uderzył w nich lekki wiatr, porywając ze sobą list Daehyuna i prowadząc go po nieboskłonie w stronę morza.

- Będę czekał...

| Oh I'll tell all about it when I see you again |



poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Słowa jako definicja uczuć

- Słyszałeś, że Yongguk-hyung i Zelo są już partnerami?- zapytał Youngjae i odchylił lekko głowę w tył. W jego głosie dało się słyszeć lekkie nuty zazdrości.

- Yongguk wszystkich już chyba poinformował- Daehyun uśmiechnął się kpiąco i delikatnymi, okrężnymi ruchami wycierał pióra połyskujące srebrem.

Skrzydła Youngjaea były drobniejsze niż jego własne i bardziej podatne na zranienia. Było to spowodowane młodym wiekiem anioła. W przeliczeniu na ludzkie lata, chłopak mógł być piętnasto- lub szesnastolatkiem. Możnaby powiedzieć, że Youngjae jeszcze długo pozostać miał właściwie anielątkiem. Właśnie dlatego dbanie o skrzydła partnera tak wzruszało Daehyuna. Mokre pióra były ciężkie same w sobie. Uniesienie do tego kilkudziesięciokilogramowego ciała było niemal niemożliwe.

Youngjae oddawał swoje życie w ręce starszego zawsze, ilekroć ten czyścił delikatne pióra. Oczywiście, Daehyun jako istota anielska nie byłby w stanie skrzywdzić nikogo, zwłaszcza swojego partnera. Jednak dbanie o cudze skrzydła było czynnością bardzo intymną i młodszy wykazywał się niesamowitą dojrzałością pozwalając na takie zabiegi. Tym bardziej, że przez większość czasu władzę nad jego rozsądkiem przejmowało odpowiadające rozwojowi niedoświadczenie i dziecinne podejście do życia.

- Jestem zmęczony- mruknął Youngjae i oparł się o ciepłe ramię. Lekko przemoczone spodnie stawały się niewygodne, a siedzenie na krawędzi wanny męczące.

- Prawie skończyłem- Daehyun przetarł "pod włos" krawędź lewego skrzydła, odłożył po chwili ręcznik i objął młodszego w pasie. Złożył na plecach chłopaka pocałunek. Kręgosłup Youngjaea pokrył się gęsią skórką, ponieważ miejsce, w którym skrzydła łączyły się ze skórą było bardzo wrażliwe.

Srebrzyste pióra zadrżały, kiedy młodszy zwrócił się twarzą do partnera. Spojrzał w głębokie jak studnie oczy i przytulił się do chłopaka. Ukrył twarz w zgięciu szyi Daehyuna i westchnął. Statrszy uśmiechnął się lekko i odgranął ciemne kosmyki z czoła Youngjaea, cmokając go lekko w czoło. Nastolatek był strasznym pieszczochem i nie licząc momentów, w których towarzyszyli wspólnie innym aniołom, bez skrupułów i ogródek upominał się o okazywanie mu miłości.

- Nie zasypiaj- wyszeptał Daehyun, kiedy spostrzegł, że młodszy przymknął rozleniwiony powieki.- Zdaje się, że chciałeś spędzić ze mną trochę czasu, a jeśli zaśniesz, nic z tego nie wyjdzie.

- Nawet podczas snu, wciąż będziesz ze mną. Więc co to za różnica?- Youngjae wzruszył ramionami. Partner przebywał z nim do momentu, w którym ten codziennie otwierał rano oczy. Zazwyczaj budził go, obdarzając jego skrzydła pieszczotami lub pocałunkami.

- A taka, że nie będziesz nawet świadomy mojej obecności- mruknął Daehyun.- Jaką mam czerpać radość ze spędzania z tobą czasu, skoro nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, co do ciebie mówię?- starszy pchnął ostrożnie Youngjaea tak, że ten stanął pewnie na nogach. Złożył ciasno opływające amarantem skrzydła i wyszedł z łazienki.

- Czy słowa naprawdę mają aż takie znaczenie?- zapytał młodszy, podążając za partnerem. Daehyun uniósł zdziwiony brew.

- Gdyby nie mowa, jak porozumiewałbyś się z innymi?

- Ale przecież sam często powtarzasz mi, że słowa są zbędne- Youngjae przysiadł na dużym, niemal królewskich rozmiarów łóżku i oparł łokcie na kolanach.

- To prawda, że są momenty, w których czyny mówią więcej niż słowa- Daehyun otworzył jedno z okien, a chłodny wiatr rozwiał jego wilgotne kosmyki.- Ale czy pogodziłbyś się z faktem, że nagle przestałem się do ciebie odzywać?- Youngjae natychmiast pokręcił głową. Gdyby głos jego partnera zniknął pewnego dnia, utraciłby chyba część siebie. 

Spokojne słowa Daehyuna, cichy baryton jakim zawsze nucił ciche melodie były elementem więzi, bez którego świat utraciłby kolory. Nie chodziło tu o same zdania, które starszy anioł wypowiadał, ale o sam fakt, że głos był potwierdzenien istnienia. Przecież w ciemności wzrok tracił swoje znaczenie i tylko głos mógł powiedzieć ci o czyjejś obecności.

Youngjae często budził się w nocy, a ogłuszająca cisza była nie do zniesienia. Zachowywał się wtedy dość egoistycznie, ale budził Daehyuna ilekroć potrzebował ukojenia. Jego partner nieważne jak zmęczony, zawsze był gotów mu je ofiarować. Jego spokojnym pieśniom przysłuchiwały się wtedy wszystkie istoty, które mogły usłyszeć piękny głos. Wszystkie anioły doskonale śpiewały. Anielskie chóry nie wzięły się przecież znikąd. Jednak to Daehyun był twórcą najpiękniejszych melodii w okolicy i serce Youngjaea drgało radośnie za każdym razem, ilekroć uświadamiał sobie, że partner śpiewał zawsze dla niego.

- Poza tym- kontynuował starszy- wiele istot potrzebuje słownej konfirmacji swoich uczuć. Dla nas, aniołów, miłość jest oczywista. Odczuwamy wzajemnie siłę swoich serc, jednak ludzie nie potrafią odczytywać emocji. W każdym razie, nie w takim stopniu jak my- Daehyun podszedł do łóżka i klęknął przed nastolatkiem. Oparł podbródek na jego kolanie i spojrzał w nieco jaśniejsze oczy.- Słowa są nieodłącznym elementem naszego istnienia. Każde z nich kaształtuje naszą wolę i udawadnia nam własną siłę. Gdyby nie możliwość porozumiewania się, wszędzie zapanowałby chaos.

- A jednak słowa ranią- zauważył Youngjae i wplótł palce w ciemniejsze pióra. Pogładził znajdującą się pod nimi wrażliwą skórę, a Daehyun przymknął powieki i westchnął z ukontentowaniem.

- To prawda, że niewłaściwy dobór słów może zranić. Jednakże nawet te najokrutniejsze wypowiedzi są częścią naszego świata i nie da się tego zmienić- starszy uniósł dłoń i przejechał opuszkami palców po lekko zarumienionym policzku.

- Po co ktoś wymyślił słowa, które nie wnoszą nic wartościowego w naszą mentalność?- Youngjae zmarszczył brwi.

- Świat zbudowany jest na zasadzie kontrastu- Daehyun przysiadł obok partnera, a ten od razu oparł się o nagie ramię. Starszy ucałował czubek ciemnej czupryny i objął nastolatka w pasie. Zataczał małe kółka tuż pod żebrami chłopaka, a po chwili zaczął się lekko kołysać.- Wszystko potrzebuje przeciwwagi. Gdyby nie istniała ciemność, światło nie miałoby dla nas tak ogromnej wartości. Nie wyczekiwalibyśmy z taką ochotą wschodu Słońca, ponieważ stałby się przeciętnością. Gdyby nie było zła na świecie, dobro traciłoby powoli by blakło. Życie stałoby się monotonne i nudne. A tak, doceniamy różnorodność, jaką ofiarowuje nam świat.

- Co to ma wspólnego ze słowami, które ranią?- Youngjae wtulił twarz w amarantowe pióra, wdychając zapach polnych kwiatów.

- Gdyby takie słowa nie zostały nigdy wypowiedziane, te, które tak cenimy stałyby się zwyczajne. Utraciłyby swój wyraz emocjonalny, a przykładowo kocham cię byłoby jedynie echem wmieszanym w inne, nic nieznaczące zdania.

- Ale przecież sama obecność jest najlepszym dowodem uczuć.

- Dla niektórych to za mało. Wiele istot potrzebuje okazania miłości poprzez każdy aspekt człowieczeństwa. Poprzez dotyk- Daehyun przejechał ustami od skroni Youngjaea aż do jego szczęki.- Myśli- wrócił pocałunkami do skroni, na którą dmuchnął po chwili ciepłym oddechem. Nastolatek zadrżał.- Wiarę- ułożył rozpostartą dłoń ponad sercem młodszego anioła.- I słowa- wyszeptał wprost do zaczerwienionego ucha. Przygryzł lekko małżowinę, by złagodzić po chwili swoją akcję czułym muśnięciem.- Lubisz, kiedy powtarzam, że cię kocham, prawda?

- Oczywiście- Youngjae pozwolił ułożyć się na chłodnej pościeli. Poruszał przez chwilę skrzydłami, aby znaleźć im dogodną pozycję. Daehyun zawisł nad partnerem, a w przyćmionym świetle księżyca dostrzegł, że twarz młodszego połyskuje lekką bladością, na której tle pełne usta odcinały się wiśniową czerwienią.

- Ja również bardzo cenię każdą chwilę, w której wypowiadasz te słowa- skrzydła Daehyuna rozłożyły się na całej szerokości łóżka, okrywając ich amarantową, puchową kołdrą.

- Wolisz słowa od czynów?- Youngjae przejechał opuszkami palców od uwydatnionego obojczyka, aż do piersi partnera. Uniósł się na łokciach, aby cmoknąć starszego w szyję i pozostawić na niej soczystą malinkę. Nie był tak grzeczny i niewinny, za jakiego wszyscy go brali. Zabawne, że do tej pory nikt nie domyślił się dlaczego Daehyun tak często nosił koszule, kiedy inni aniołowie preferowali swobodę ruchu.

- Każdy aspekt twojej miłości jest dla mnie równie ważny- starszy na powrót ułożył głowę Youngjaea na poduszce i oparł łokcie po obu jej stronach. Ich twarze dzieliły milimetry.- Przyjmę wszystko, co mi ofiarujesz.

- Nawet gdyby była to obelga?- zapytał psotnie nastolatek.

- Gdybyś zaczął używać niecenzuralnych słów, nakarmiłbym cię toną mydła i osobiście wyprał język. Póżniej dorwałbym tego, kto cię ich nauczył i wlałbym mu jodynę do gardła- Daehyun pstryknął Youngjaea w nos.

- Nie jesteś zabawny- mruknął anioł i zmarszczył brwi, kiedy partner połaskotał go za uchem.

- A dla ciebie co jest ważniejsze?- starszy spojrzał zaciekawiony w oczy partnera. Ten wzruszył ramionami.

- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Kocham cię wiele dla mnie znaczy, ale dotyk jest dla mnie równie ważny.

- W takim razie, może powinienem pomóc ci w podjęciu decyzji?- wyszeptał Daehyun tuż ponad ustami partnera.

Nie pozwolił Youngjaeowi odpowiedzieć, ponieważ niemal natychmiast złączył ich wargi w powolnym, ale bardzo zmysłowym pocałunku. Nastolatek zarzucił mu ramiona na szyję i przyciągnął do siebie tak, że całe ciało Daehyuna przykryło jego własne. W momencie, w którym młodszy chciał pogłębić pieszczotę ust, starszy anioł oderwał się od niego i patrząc mu prosto w oczy, szeptał na okrągło deklaracje miłości. Jego slowa przeplatane były subtelnymi muśnięciami palców i warg. 

Daehyun zjechał ustami wzdłuż linii szczęki, połaskotał językiem kark nastolatka i zjechał jeszcze niżej. Jego pełne wargi spoczęły ponad sercem Youngjaea, gdzie pozostały na dłuższą chwilę.

- Kocham cię- wyszeptał w zarumienią skórę i ułożył głowę na piersi nastolatka, wsłuchując się w nieco przyśpieszone bicie serca.

- Ja też cię kocham, hyung- wymruczał Youngjae i wtulił nos w czarne jak noc włosy.

Był jeszcze młody i niedoświadczony. Właściwie, powinien skakać ze szczęścia, że Daehyun zaakceptował go w tak młodym wieku. Yongguk czekał jedenaście ludzkich lat, zanim choć odważył się spotkać z Junhongiem. Oczywiście, różnica między nim, a Zelo była znacząca. W końcu nawet w tak młodym wieku anioł był teorytycznie starszy od chłopaka, jednak większość dorosłych aniołów obawiała się ingerencji w życie partnera, zanim ten wykształcił w pełni osobisty światopogląd. Daehyun również był na początku mocno przewrażliwiony, ale Youngjae pokazał mu na kilka bardzo psotliwych sposobów, że był dojrzały bardziej, niż ten się spodziewał.

Również w tamtej chwili Youngjae nabrał ochoty na słowne przepychanki, ponieważ zdecydował się podzielić z partnerem spostrzeżeniem, które od jakiegoß czasu chodziło mu po głowie.

- Wiesz co, hyung? Twoje słowa bardzo wiele dla mnie znaczą, ale nie odziałują na moje ciało jak twój dotyk- stwierdził z pozornie niewinnym wyrazem twarzy.- Wole, jak grzejesz mi w nocy plecy i skrzydła, bo bardzo często zapominasz zamknąć okna. Poza tym, przez to, że masz tak złą pamięć, coraz częściej muszę słuchać wrzasków JongUpa i Himchana. Ich rodzaj zabawy, jak to określił Himchan, nieco odbiega od wyobrażenia, które wolałbym zachować w głowie...- stwierdził zdegustowany nastolatek, hamując śmiech, kiedy Daehyun spojrzał na niego zszokowany. 

Co mógł poradzić. Często zachowywał się jak dziecko, a prowokowanie partnera było jedną z jego ulubionych rozrywek. Jedyną, która stała wyżej na piedestale jego zabaw, było patrzenie na zbolałą minę Himchana, którego zawsze wszyscy opierniczali...

Ukryte człowieczeństwo


Odetchnął głęboko, kiedy rześkie powietrze poruszyło liśćmi wysokiego drzewa. Zielona korona zasłaniała mocne promienie Słońca, tworząc na jego skórze ciemne mroczki. Wiosna wkraczała właśnie w okres kompletnego rozkwitu i wszystko dookoła było na to dowodem. Stworzenia zamieszkujące Górę Aniołów były pełne życia. Koniki polne wraz z ptakami wyśpiewywały swoje kompozycje, kwiaty muskały jego skórę kolorowymi płatkami, a trawy poruszały się w spokojnym, harmonijnym tańcu.

Dopełnieniem perfekcji wiosennego obrazu były wznoszące się pomiędzy chmurami majestatyczne istoty- dowód na istnienie równoległego, nadnaturalnego świata, o którego egzystencji nie wiedział do niedawna nikt. Właściwie, nie był pewny, czy sześćdziesiąt lat można by zdefiniować słowem "niedawno", ponieważ dla przeciętnego człowieka było to niemal całe życie. Jednak świat istniał od milionów lat, więc jeśli popatrzeć na to z perspektywy Błękitnej Planety, były to jedynie sekundy- od takie pstryknięcie palcem.

Zelo westchnął przeciągle, kiedy poczuł.na dłoni delikatne muśnięcie. Prawie nie zauważył, kiedy jego własna definicja szczęścia przysiadła obok, tworząc dodatkowy cień. Wzniósł rękę, aby całkowicie uchronić oczy od prześwitującego przez zieloną chmurę światła i uchylił powieki. Pierwszym, co ujrzał były fale błękitno-białych piór, które przylegały ściśle do umięśnionych, masywnych skrzydeł. Delikatny puch mienił się złotem na krawędziach, przypominając aksamit obszyty ozdobną nitką. Miał wiele takich piór, ponieważ, w jego mniemaniu, były one swoistą formą sztuki wytworzoną przez sam los.

- Lepiej się już czujesz?- usłyszał cichy baryton.

- Mhm...- zamruczał i odwrócił się na bok. Świeże powietrze uśmierzyło nieco ból głowy i mdłości, a przygotowane wcześniej owoce uspokoiły jego niesforny żołądek.- Skończyliście?- zapytał lekko schrypniętym głosem i wplótł palce w miękki puch. Miejsce, którego dotknął zadrżało lekko, jednak nie potrafił powstrzymać się przed jego pieszczeniem.

- Tak- istota siedząca obok niego uśmiechnęła się lekko, a Zelo poczuł motylki w brzuchu, patrząc na pełne, rozciągnięte wargi i błyszczące czekoladowym brązem oczy. Przymknął na powrót powieki, ponieważ patrzenie na tak pięknego mężczyznę przypominało mu o niedoskonałości, jaką był. Człowiek w żadnym aspekcie swojego istnienia nie mógł konkurować z aniołem.- Odprowadzić cię do domu?

- Chce jeszcze zostać...- Zelo uniósł lekko głowę i oparł ją na szczupłym udzie. Od razu poczuł dotyk na policzku i we włosach.

- Yongguk- usłyszał inny głos. Nie musiał otwierać oczu, ponieważ doskonale wiedział, do kogo należał.

- Tak, Jieun?- kobieta zawisła kilka metrów nad nimi, a jej poruszające się skrzydła wzmogły chłodny wiatr. Junhong musiał się powstrzymać, aby nie powiedzieć jej, żeby szybko zostawiła jego samego i... jego anioła. Kolejna cecha różniąca ludzi od posłañców boskich. Zazdrość.

- Daehyun prosi, abyś zjawił się u niego, kiedy tylko twój podopieczny wróci do domu- Jieun stanęła pewnie na ziemi. Żaden mięsinień w ciele Zelo nie drgnął, mimo, że poczuł się mocno dotknięty. Nie był podopiecznym Yongguka. Był jego partnerem.

- Zjawię się u niego zaraz po zmroku- obiecał anioł. Jieun kiwnęła tylko głową i wzbiła się na powrót w powietrze. Kiedy miał pewność, że kobieta tego nie zobaczy, Junhong podniósł się do siadu i oparł plecami o ciemną korę.

Yongguk był z natury dobrą istotą. Oczywistym było, że nie popełniłby grzechu, jakim była zdrada, jednak długie, falujące włosy Jieun, jej idealna sylwetka, a nawet sposób poruszania się poddawały w wątpliwość pewność siebie Zelo. Oczywiście, anioł nieustannie deklarował mu swoją miłość, jednak bez symbolu partnerstwa dla innych jego uczucie było jedynie pustymi słowami. Dla chłopaka było oczywiście sensem życia, jednak co tu dużo mówić, bał się go stracić i tyle.

Rozumiał wątpliwości Yongguka dotyczące zawarcia partnerstwa. Ceremonia była podobno bolesna i zwyczajnie nie chciał, aby Zelo cierpiał. Jednak kiedy nastolatek widział pożądliwe spojrzenia rzucane w kierunku jego ukochanego, zwyczajnie bolał go brak potwierdzenia ich więzi. Był to duchowy ból, z którym coraz ciężej sobie radził.

- Nie jest dla ciebie konkurencją- powiedział domyślnie anioł i splótł palce z palcami nastolatka.

- Ja to wiem, ale pytanie, czy ona o tym wie- mruknął Zelo i wydął zabawnie wargę. Yongguk zaśmiał się cicho i rozczochrał młodszemu włosy.

- Wierz mi, wszyscy dookoła wiedzą, że jesteś jedyną istotą, która zajmuje stałe miejsce w moim sercu- zapewnił anioł i trącił skrzydłem ramię chłopaka.

- Ale nie możesz zaprzeczyć, że ona sama liczyła bardzo długo na coś więcej- stwierdził nastolatek. Anioł westchnął.

- Niestety nie mogę zaprzeczyć.

- Wasza szczerość jest czasem naprawdę denerwująca- dąsał się Zelo.

- Junhong, to tylko przyjaciółka.

- A jednak dałeś tej przyjaciółce dotknąć swoich skrzydeł.

- Byliśmy młodzi. Nie wiedziałem wtedy, ile jedno takie dotknięcie znaczyło- chłopak zagryzł solną wargę. Kolejny powód do zazdrości.

Jieun znała Yongguka dłużej niż on. Nie mógł mieć do anioła pretensji, ponieważ setki lat temu mężczyzna nie mógł wiedzieć, że w dwudziestym pierwszym wieku znajdzie tak przewrażliwionego partnera. A jednak, Zelo nie mógł powstrzymać rozgoryczenia. W świecie aniołów dotknięcie czyiś skrzydeł równało się ze zbliżenien kochanków w ludzkim świecie. Było to doświadczenie bardzo intymne i mimo, iż muskanie miękkich piór stało się dla Junhonga niemal rytuałem, nie mógł znieść myśli, że biały puch nosił na sobie ślad dotyku kogoś innego.

- Junhong- Yongguk ujął twarz partnera w dłonie i gładził kciukami ciepłe policzki.- Od tamtego momentu jesteś jedyną osobą, której dałem się choć zbliżyć do moich skrzydeł. Jesteś jedyny w moim życiu i już zawsze tak będzie- mężczyzna wpatrywał się uważnie w oczy chłopaka. Jego ciepłe, czekoladowe teńczówki sprawiły, że nastolatek roztopił się pod wpływem ich głębi.

Zelo westchnął i oparł czoło na nagim ramieniu.

- Wiem i przepraszam- wyszeptał. Na usta Yongguka znów wypłynął uśmiech. Anioł odgarnął kilka zbłąkanych kosmyków i złożył delikatny pocałunek na czubku głowy Zelo.

- Nic nie szkodzi- mężczyzna przytulił nastolatka, a jego plecy osłonił skrzydłami. Chłopak nigdy tego nie przyznał, ale anioł wiedział, że ten czuł się bezpiecznie i komfortowo w otoczeniu ciepłych piór. Yonggukowi nie przeszkadzała taka bliskość, ponieważ jemu również sprawiała przyjemność.- Zabiorę cię do domu.

- Dobrze- Zelo kiwnął głową i mocno objął anioła za szyję. Poczuł, jak uścisk mężczyzny stał się pewniejszy, kiedy obydwaj wzbili się nagle w powietrze.

Junhong zacisnął zęby i zamknął szczelnie oczy, ponieważ wysokość, na której się znaleźli przyprawiała go zwyczajnie o lęk. Wiedział, że Yongguk nigdy nie wypuściłby go z ramion, jednak mózg człowieka działał w oczywisty sposób. Bał się tego, czego nie rozumiał, a Zelo wciąż nie pojmował, jak to możliwe, że pokochała go tak idealna istota...

~*~*~

- Nigdy się do tego nie przyzwyczaję- mruknął Junhong, kiedy Yongguk postawił go ostrożnie na trawie.- Nigdy więcej tak nie rób- rozkazał niemal chłopak, mając na myśli nagły manewr anioła, od którego biedne, ludzkie serce omal nie umarło na zawał.

- Wybacz mi- mężczyzna ucałował chłodne od wiatru czoło i uśmiechnął się przepraszająco.

- Przestań tak na mnie patrzeć, bo nie mogę się przez to na ciebie gniewać- Zelo odsunął się nieznacznie od szerokiej klatki piersiowej i zmarszczył brwi.

- Później ci to wynagrodze- obiecał anioł i musnął zaczerwieniony policzek, zanim wzbił się w górę i podleciał do kilku ze swoich towarzyszy.

Junhong westchnął i przysiadł powoli nad brzegiem strumienia. Przez pewien czas przypatrywał się, jak jego partner pikował w powietrzu i ćwiczył swoją zwinność, zanim jego uwagę odciągnęło drobne poruszenie tuż obok. Kątem oka spojrzał na skrzydła w kolorze herbacianych róż i kiwnął na przywitanie głową nowo przybyłemu aniołowi.

- Że też ci się to nie nudzi- Himchan usiadł na jednym z kamieni i podążył za wzrokiem nastolatka. Ten wzruszył ramionami i odpowiedział:

- Jest piękny- stwierdził, przypatrując się, jak Yongguk uniknął sprawnie ciosu, wymierzonego mu przez Jongupa.- Czemu do nich nie dołączysz, hyung?

- Nie pasjonuję się ćwiczeniami fizycznymi tak, jak oni- Himchan zmarszczył zabawnie brwi. Prawda była taka, że mężczyzna zwyczajnie nie był zbyt sprawny.

- Mimo tego, że twój partner ćwiczy niemal nieustannie?

- Jongup jest jeszcze dzieckiem, które po prostu lubi się bawić- po tych słowach między nimi zapanowała chwila ciszy.

- Hyung, mogę zadać ci pytanie?- odezwał się nagle Zelo i przygryzł wargę.

- Hmm?- Junhong przełknął i dopiero po kilkunastu sekundach zebrał się na odwagę.

- Na czym polega ceremonia partnerstwa?- Himchan zamrugał i spojrzał najpierw na nastolatka, a potem na nieco niewyraźną postać Yongguka.

- Nie wydaje mi się, abym był odpowiednią osobą do tego typu rozmów- powiedział po chwili.

- Hyung, proszę- Zelo spojrzał starszemu prosto w oczy.- Yongguk-hyung nie chce mi nic powiedzieć.

- Widać ma ku temu powód.

- Hyung, proszę- chłopak przeciągnął wyraźnie swoje błaganie. Himchan westchnął i ścisnął palcami nasadę nosa. Całe szczęście, że anioły nie mogły zabijać inaczej Yongguk osobiście mógłby skończyć jego życie.

- Jak daleko zaszliście w waszej bliskości?- zapytał starszy, ostrożnie dobierając słowa. Junhong zmarszczył brwi.

- Masz na myśli dotyk?- Himchan przytaknął.- Yongguk- hyung zazwyczaj trzyma mnie za rękę, albo przytula. Czasem mnie pocałuje, ale robi to rzadziej- anioł jęknął w duchu. To wiele wyjaśniało, a także udowodniło mu, że stąpał po cienkim lodzie. Dzieciak był niewinniejszy niż można by się spodziewać. Chociaż z drugiej strony, Yongguk był tak przewrażliwiony na jego punkcie, że panikował nawet wtedy, kiedy chłopaka zwyczajnie rozbolał brzuch. Nie było więc mowy o ceremonii partnerstwa, ponieważ ta była dużo boleśniejsza.

- Chyba jednak powinieneś porozmawiać o tym z Yonggukiem- Himchan spróbował się wycofać, jednak wrodzona ciekawość dzieciaka sprawnie mu to uniemożliwiła.

- Hyung, proszę- powtórzył Zelo. Himchan westchnął ciężko i gdyby mógł, przekląłby wielkie oczy nastolatka i sposób w jaki ten wydymał wargę.

- Ceremonia partnerstwa opiera się na cielesnej bliskości- anioł poddał się.

- A dokładnie?

- Co robi zakochana w sobie dwójka ludzi?- Himchan spróbował naprowadzić chłopaka na wyjaśnienie tak, żeby sam nie musiał mówić o wszystkich aspektach anielskiej więzi. Jednak chłopak nie zrozumiał podpowiedzi.- No to inaczej. Skąd się wziąłeś?- Junhong wciąż nie rozumiał. Himchan jęknął cierpiętniczo.- Nie każ mi opowiadać ci tej beznadziejnej, ludzkiej teorii, dotyczącej pszczółek i kwiatuszków!

- Chcesz powiedzieć, że będziemy musieli...- Zelo w końcu zrozumiał. Otworzył szeroko oczy i rozdziawił usta.

- Bingo kolego. Dziesięć punktów dla tego pana- Himchan zaklaskał w dłonie, wiedząc, że jego kpiący ton nie pomagał chłopakowi. Nie mógł się jednak powstrzymać przed lekkim podręczeniem nastolatka. Kiedy jednak w oczach chłopaka zaczęła rodzić się obawa, Himchan zrozumiał, że przez jego słowa Zelo zaczął obawiać się zbliżenia z Yonggukiem.- Junhong- anioł położył dłoń na ramieniu chłopaka.- Yongguk nie bez powodu odwleka ceremonię partnerstwa. Nie chce niczego na tobie wymuszać. Poza tym, nie chce sprawić ci bólu.

- Ale on niczego nie wymusza- wykrztusił nastolatek zachrypniętym nagle głosem. Jego policzki poczerwieniały, kiedy zaczął sobie wyobrażać, jak taka ceremonia wyglądała.

- A jednak się boisz- stwierdził anioł. Chłopak nie zaprzeczył.- Ty naprawdę nigdy nie domyśliłeś się, że chodzi o tego typu bliskość?- Zelo pokręcił głową.

Wyobrażał sobie różne rzeczy, ale nigdy takie. W życiu nie przyszłoby mu do głowy, że te delikatne pieszczoty, jakimi obdarzał go partner doprowadziłyby w końcu do prawdziwego zbliżenia. Oczywiście, czasem wyobrażał sobie siebie i Yongguka w... różnych sytuacjach, ale były to tylko fantazje. Zelo nie spodziewał się, że mogłyby się ziścić...

~*~*~

Kilka dni po rozmowie z Himchanem, Zelo wciąż myślał o słowach anioła. Nie potrafił wyrzuć z pamięci obrazów, jakie podsuwała mu wyobraźnia. Często był przez to nieobecny myślami, co nie umknęło uwadze Yongguka.

Pewnego wieczora, kiedy Junhong spędzał noc w jednej z wierz, którą zamieszkiwał jego partner, anioł położył się koło chłopaka i zaczął delikatnie gładzić go po plecach. Długo leżeli przytuleni, zanim mężczyzna zapytał nastolatka, czy wszystko z nim w porządku. Chłopak nie odpowiedział. Zamiast tego zadał nieco tajemnicze pytanie:

- Hyung, mógłbyś coś dla mnie zrobić?- Zelo ukrył twarz w ciepłych piórach.

- Oczywiście- anioł uśmiechnął się lekko i wplótł palce w rozczochrane włosy. Junhong przełknął i zanim zebrał się na odwagę, jego policzki przybrały odcień niemal krwistej czerwieni.

Zamiast powiedzieć cokolwiek więcej, nastolatek uniósł się na łokciu i złożył na pełnych wargach nieśmiały pocałunek. Yongguk nie odpowiedział na nagły gest od razu, jednak po chwili przygarnął do siebie szczuplejsze ciało. Przytulił Zelo tak, że ten niemal leżał na nim i naparł mocniej na niepewne wargi. Muskał je lekko, co jakiś czas przygryzając jedną z nich, żeby po chwili załagodzić ruch językiem. Junhong jęknął i podjął ostateczną decyzję.

Bał się. W jego kilkudniowych rozmyślaniach dominował strach. Jednak do jego świadomości zaczął docierać fakt, że anioł nigdy by go nie skrzywdził. Nieraz udowodnił mu to, nie robiąc niczego na co nie otrzymałby wyraźnego przyzwolenia. Yongguk go kochał, a on kochał Yongguka. Musiał mieć pewność, że wszyscy inni również o tym wiedzieli, a jeśli zbliżenie cielesne było na to jedynym sposobem, gotów był na nawet największy ból.

Zbierając się na odwagę, Junhong przejechał opuszkami palców po umięśnionym, gładkim brzuchu. Dobrze, że skrzydła nie pozawalały aniołom na zbyt częste noszenie górnych części garderoby, inaczej Zelo byłby jeszcze bardziej skrępowany faktem, że musiałby wpierw partnera rozebrać. Chłopak zbliżył powoli zimne ze zdenerwowania palce do linii ciemnych jeansów i rozpiął szybko guzik, zanim Yongguk zdążyłby go powstrzymać. Tak, jak chłopak się spodziewał, jego ręka została niemal natychmiast unieruchomiona.

- Co robisz, Junhong?- anioł zmarszczył brwi, próbując zmusić chłopaka, aby ten spojrzał mu w oczy.

- A na co to wygląda?- Zelo ukrył twarz na szerokiej klatce piersiowej.

- Na rzeczy, których nie powinniśmy robić- mężczyzna spróbował zepchnąć z siebie nastolatka tak, aby ten znów leżał na swojej połowie łóżka. Zdala od niego i jego skrzydeł, które wbrew woli błagały o dotyk szczupłych palców.

- Hyung- Zelo przełknął.- Kochasz mnie?

- Oczywiście!

- Więc proszę, zrób to- wyszeptał nastolatek. Yongguk zastygł bez ruchu. Ciszę w pokoju zakłócał jedynie przyśpieszony oddech nastolatka i bijące szaleńczo serce, które anioł doskonale słyszał ze swoim nadmiernie rozwiniętym słuchem.

- Boisz się- to nie było pytanie. Po chwili wahania nastolatek przytaknął.

- To prawda. Jednak wiem, że mnie kochasz i że nigdy byś mnie nie skrzywidził. Jestem przygotowany na ból.

- Junhong, nie- anioł znów spróbował zepchnąć z siebie chłopaka.

- Hyung, proszę- wyszeptał błagalnie Zelo.- Kochasz mnie i ja kocham ciebie. Jednak odnoszę czasem wrażenie, że inni o tym nie wiedzą. Jestem tylko człowiekiem. Nie mogę się nawet przyrównywać do waszej rasy. Nie mam pięknych skrzydeł, nadprzyrodzonych mocy i pozycji- chłopak uniósł się na łokciach, a jego oczy były niepokojąco zaszklone.

- Junhong- twarz Yongguka zmiękła. Anioł pogładził Zelo po policzku.- Nie zakochałem się w tobie, dlatego że chciałem, abyś był taki jak my. Kocham cię bo jesteś człowiekiem. Bo dzięki tobie mogę zaznać odrobiny człowieczeństwa, którego zawsze pragnąłem- mężczyzna usiadł i oplótł drobniejsze ciało ramionami. Przysłonił je również skrzydłami, ponieważ wiedział, że nastolatek potrzebował ciepła, które mogły ofiarować.- Jesteś darem, którego zawsze pragnąłem, ale nie oczekiwałem, że będzie tak niezwykły w swojej odmienności. Nie chcę, żebyś żałował, że zbliżyliśmy się do tego stopnia, ponieważ po tym twoje życie się zmieni. Nie będziesz już normalnym człowiekiem.

- A co, jeśli powiem, że mi to nie przeszkadza?- Zelo spojrzał w czekoladowe oczy.

- Jeśli to powiesz, nie będę się w stanie dłużej powstrzymywać.

- Więc nie powstrzymuj się- wyszeptał chłopak i ponownie złączył ich wargi w pocałunku, który obok delikatności i uczucia, był również przepełniony pasją i pożądaniem.

Tak, jak powiedział, Yongguk nie powstrzymał się już od dotykania partnera w sposób, o jakim mógł do tej pory jedynie fantazjować. Jego palce utraciły dotychczasowe dozy nadmiernej delikatności, wywołując w ciele chłopaka odczucia, których nigdy wcześniej nie doświadczył. Lekkie muśnięcia zmieniły się w natarczywe pieszczoty, będące zapowiedzią punktu kulminacyjnego, który zepchnął go z krawędzi, osłabiając nieco to, przed czym Yongguk chciał go ochronić.

Niepewny z początku dotyk partnera pozostawił na jego skórze nieistniejące w rzeczywistości symbole, które znalazły jednak odzwierciedlenie w jego umyśle. Każda powolna linia, skomplikowany wzór był dowodem zbliżenia, które była dla Zelo ostatecznym dowodem uczuć anioła, a także człowieczeństwa, którego w zwyczajowej perfekcji istota sama nie dostrzegała. 

Yongguk na kilka pełnych uniesień chwil stał się osobą całkowicie podporządkowaną swoim instynktom. Nigdy nie czuł się w ten sposób. Junhong był jedyną osobą, która widziała spowite mgłą pożądania oczy, słyszała przyśpieszony oddech, którego nieregularny rytm spowodowany był burzą uczuć ogarniających całe jego ciało. Jednak pomimo niewątpliwego zapomnienia, Yongguk wciąż był doskonale świadomy kruchości partnera i tego w jak łatwy sposób mógł złamać go bólem.

Zelo spodziewał się bólu, jednak nie takiego. Nigdy jeszcze nie odczuwał takiego cierpienia. Chciał nawet poprosić partnera, aby ten przerwał, jednak jego kojący głos, zatroskane oczy i schronienie, jakie wytworzył nad nimi za pomocą skrzydeł, sprawiły, że zaczął odczuwać duchową przyjemność. W jego sercu narosło przyjemne ciepło, które wzmagane delikatnymi na powrót pocałunkami, przyćmiło nieco dyskomfort. Junhong skupił się na samej obecności Yongguka, na miękkości skrzydeł, w które wplótł palce, a także na ustach, które sprawiały, że wszystko poza nimi przestało się liczyć.

Zrozumiał, że w tamtym momencie został trwale połączony z aniołem. Nie żałował tego. Nawet pomimo bólu, który jakiś czas po ich zbliżeniu wciąż oplatał jego ciało. Rekompensowały mu to place partnera, które kreśliły bliżej nieokreślone wzory na jego placach, jak również usta, które muskały co jakiś czas nasadę jego szyi.

- Rozumiem już, dlaczego tak długo zwlekałeś- mruknął Junhong, kiedy pulsujący ból przypomniał mu o tym, do czego między nimi doszło.

- Przepraszam- wyszeptał Yongguk, przykrywając chłopaka skrzydłem.

- Ja również. Chyba nie byłem zbyt delikatny dla twoich piór- stwierdził cicho nastolatek, patrząc na biały puch, który zamiast na plecach anioła, leżał teraz na pościeli i podłodze. Mężczyzna zaśmiał się i ucałował smukłą linię kręgosłupa.

- Wierz mi, ja i moje skrzydła jesteśmy w pełni usatysfakcjonowni- Zelo odwrócił głowę w stronę partnera, leżąc wciąż wygodnie na brzuchu.

- To dobrze bo wydaje mi się, że dzisiejszej nocy powiedzenie "znalazłem się w siódmym niebie" nabrało nowego, w miarę dosłownego znaczenia- chłopak zachichotał cicho i oparł policzek na przedraminiu partnera. Yongguk westchnął radośnie i przygarnął nastolatka do piersi. Wtulił twarz w jego włosy i przymknął powieki.

- Idź spać. Musisz być zmęczony- Zelo przytaknął i ułożył się tak, że niemal cały przykryty był jednym z masywnych skrzydeł. Zanim zasnął, wplótł palce w nieznacznie przerzedzone pióra i doszedł do wniosku, że jeślli kiedyś myślał, że przytulanie się do misia było przyjemne, teraz mógł zaznać przyjemności na znacznie wyższym poziomie.- A zapomniałbym- usłyszał jeszcze.

- Mhmm...- wymruczał ledwo przytomnie Zelo.



- Jeśli spotkasz jutro Himchana przede mną, powiedz mu, żeby lepiej nie pokazywał mi się na oczy...